środa, 3 września 2014

Matki zepnijcie pośladki !

Facebookową tablicę wraz z nadejściem września zalała fala jęku,rozpaczy i obgryzania paznokci. Nie,nie mogę przejść obok tematu obojętnie. Z czym związane są owe lamenty ? A no z tym właśnie,że matki posłały swoje dziatki do przedszkoli i tak im źle i tak im niedobrze,bo popłakało 7 minut,bo się o mamę dziecko spytało ze 3 razy w ciągu dnia...a może jeszcze je tam biją,głodzą i do kaloryfera przywiązują... No come on serio ?! Jak taką stresówkę matka jedna z drugą wali to myślą sobie,że co ? Dziecko tego nie widzi ? Nie czuje ? A skoro mamusi to sprawia przykrość to co taki maluch sobie w tej małej jeszcze nieco przyglupiej główce układa za scenariusze ? Najgorsze ! Tak wiem,wiem. Łatwo mowić. Tylko ja też jestem matka,pierwszy raz posłałam swoje niespełna 3 letnie i niespełna 2 letnie dzieci do grupy zlobkowej w Polsce. I wiecie co mi pomogło ? Zamknąć w sobie te emocje i sobie wybuchnąć gdzieś po drodze do pracy,albo już na miejscu jakiegoś Bogu ducha winnego klienta zaatakować. Nie żegnałam się przez godzinę-lepiej rzucić krótkie 'pa,widzimy się niedlugo', nie mowiłam mamusia szybciutko po ciebie przybiegnie,bo skoro mama tak bedzie biegła to co ? Jakieś potwory tu na nas czekają ? Od kogoś tu trzeba uciekać ? Nie mówiłam 'wiesz tylko troszkę się pobawisz i pójdziemy do domku',a odpowiadałam jakie to jest mega fajne,że mozesz tam być i kurcze taka szkoda,że tak krótko mama pracuje! I w kilka dni tak się stało,że do domu się nie chciało wracać. Jednak polski żłobek to był mały pikuś! Jestem dumna jak moje dzieci poradziły sobie tutaj w obcym kraju. Nie znając nawet jednego słowa w języku w którym muszą się tutaj porozumiewać,zetknęli się pierwszy raz z narodowościami przeróżnymi i jedzeniem nawet,które przeraziło na początku tak bardzo. To był dopiero hardcore ! 
No,także morał jest taki,że wszystkie jesteśmy wspaniałe i to super,że martwimy się o nasze potomstwo,ale sobie to róbmy kiedy dzieci nie ma obok. A póki co uśmiech na twarz,fantazja na full i zobaczycie jak będzie super w tym przedszkolu! I dla was i dla dzieci :)

poniedziałek, 1 września 2014

Rękodzieło część pierwsza

Tak już wspominałam wam szykuję dla was posty o stronach (polskich) z rękodziełem. Planuję 'mieszać' w jednym poście coś dla mamy i coś dla dziecka :) tak wiem,zabranie się za te posty szło mi jak krew z nosa,ale już mamy zaczynamy !
Dziś na pierwszy ogień idzie coś dla mamy My hand made (chociaż dla małych modnisi też można zamówić absolutnie niepowtarzalną biżuterię).
Prezentuję wam My hand made jako pierwsze ponieważ to strona mojej kochanej siostry :) 
Kamila- magister filologii polskiej,mama,żona,rękodzielniczka. Jej przygoda z rękodziełem zaczęła się bardzo niewinnie nieco ponad rok temu i trwa do dziś. Kamila tworzy biżuterię szytą,jak rownież popularne i modne koralikowe fasony. Fani i klienci są baaaardzo zróżnicowani co oznacza ni mniej ni wiecej niż to,że każdy znajdzie na My hand made coś dla siebie.
Druga strona-coś dla dziecka.
Zapraszam was na Lukrowane Migdały. 
Agata-mama dwóch uroczych Dziewczynek,urodziła się chyba z igłą w ręku. Agata tworzy głownie czapeczki, szaliczki i chusteczki dla naszych pociech. Na jej stronie znajdziemy jednak jeszcze wiele innych perełek na przykład 'szmaciane' lalki ! Wszystko jest w pięknej kolorystyce i bardzo przyjazne małym użytkownikom. 
Nie będę wam wklejać zdjeć i opowiadać w nieskończoność o twórczości tych dwóch naprawdę wspaniałych kobiet. Wckomentarzu na fb dodam linki do stron dziewczyn bo to wszystko po prostu trzeba zobaczyć ! 

Matki to są niesprawiedliwe.

Tak i mówię tutaj o sobie. Może o każdej z nas ? Tak jeżdżę metrem i patrzę na tą hołotę małą,wredną,rozwrzeszczaną i krew mnie zalewa. Brakuje mi dosłownie sekundy,żeby wstać i ryknąć na rozbawione towarzystwo, no bo ile można się przekrzykiwać ! Człowiek własnych myśli pozbierać nie jest w stanie... Dobrze,że wtedy kiedy brakuje mi tej sekundy myślę o własnych dzieciach i jednak nie wstaję. Oni przecież też są tacy annoying! Śpiewają w metrze, czasem się potłuką o picie czy miejsce koło mamy,a Małej  to wiadomo...zdarza się japę wydrzeć bez większej przyczyny. Owszem upominam, uciszam, tłumaczę,ale jedynie ze względu na innych uczestników podróży, co by mi się jaka baba jedna z drugą nie rozdarły jak stare prześcieradło, że dzieci niewychowane ( chociaż w Szwecji to rzadkość). I teraz co robić ?! Jak żyć ?! Zdystansować się do obcych 'wrzaskunów' czy do swoich podejść bardziej krytycznie ? Taka to matczyna sprawiedliwość...